czwartek, 27 grudnia 2012

I MISS YOU, I NEED YOU... I LOVE YOU

TŁO MUZYCZNE

  Przeszło ci kiedyś przez myśl, że życie jest niesprawiedliwe?  Nie jesteś wyjątkiem.
Wielu ludzi na świecie zaraz po przebudzeniu zadaje pytanie "dlaczego właśnie ja? Dlaczego mnie to spotkało?"
On należał do  tej grupy. Ale co miał zrobić? Zostawić to wszystko co ma i rozpaczać nad stratą? To nie należało do Jego obowiązków. Jedynie mógł pogodzić się ze stratą życiowej podpory.
  Co tak naprawdę dostał od życia? Dostał to, o czym wiele osób marzy - spełnił swoje największe marzenie, robi to co kocha; poznał kobietę swojego życia, która narodziła Ich wspólne dziecko - owoc pięknej miłości, jaką siebie darzyli.
Jedni mogli powiedzieć: "przecież stracił tylko Ją", jednak On i osoby, które Go znały nie mogły podzielić tego zdania. Doskonale wiedzieli, że stracił AŻ Ją.
Tak naprawdę tylko Mała Istotka trzymała Go przy życiu. Wiedział, że nie może się poddać. Musiał walczyć. Musiał wstać i powiedzieć "dam radę!" Tak też zrobił.
Córeczkę wychowywał z małą pomocą siostry. Dzięki temu dalej mógł spełniać marzenia, sięgać po wyższe cele - mógł trenować.
  Tak mijały Mu dni, tygodnie, miesiące... Aż czas zamienił się w lata.
  Odwiedzał Ją zawsze, kiedy mógł:

  - Witaj, Kochanie - położył pięć lilii na jej nagrobku. Dokładnie tyle, ile minęło lat od wypowiedzenia słów przysięgi małżeńskiej przed Bogiem - dziś nasza rocznica ślubu. Lenka została z Kasią, chciałem dzisiejszy wieczór spędzić tylko z Tobą. Mam Ci tyle do opowiedzenia... - przysiadł na ławeczce i potarł, zmarznięty przez kwietniowe powietrze, policzek.
Tak minęły mu następne trzy godziny: siedział i opowiadał co zdarzyło się dzisiejszego dnia, co wyczyniali jego koledzy na treningu, co namalowała Ich córeczka, o co Go zapytała i wreszcie to, co było dla Niego niezmiennie bardzo ważne od kilku lat: wyznał Jej miłość.

  - Dzień dobry, Skarbie - trzyletnia dziewczynka położyła mały bukiet, składający się z trzech lilii - przepraszam, spóźniłem się. Straszne dziś korki były, spowodowanie przez stłuczkę samochodów. Później musiałem jeszcze podjechać do Kasi po Lenkę, aż wreszcie jesteśmy. Wiesz, że dzisiaj nasza córeczka ma dokładnie 1096 dni? Dokładnie tyle samo muszę żyć bez Ciebie. Jest mi ciężko - wziął na kolana swoją małą pociechę - ale daję radę. Wiem, że jesteś obok i mnie... nas wspierasz. Jestem Ci bardzo za to wdzięczny. Bardzo Cię z Leną kochamy. Nie zgadniesz, co powiedziała mi dziś Kaśka! Otóż moja siostra wraz z mężem spodziewają się dzidziusia... - i tak minęła kolejna godzina. Zapewne siedziałby dłużej, ale Ich Latorośl skarżyła się na wrześniowe powietrze i głód, który powoli zaczynała odczuwać.

  Minęły kolejne miesiące, a on kiedy tylko mógł przychodził na cmentarz, rozmawiał, opowiadał swojej żonie co Go spotkało w ostatnim czasie i mówił, jak bardzo Ją kocha. Z dnia na dzień coraz bardziej, od Ich pierwszego spotkania.

  - Cześć, Słoneczko - położył skromny bukiet na płycie nagrobka składający się ciągle z tych samych kwiatów: ukochanych lilii; usiadł na ławeczce i otarł spływającą po policzku łzę - jestem tylko na chwilę. Zaraz Rosovia gra ze Skrą i idziemy z chłopakami na Podpromie pooglądać młodszych. Nawet nie wiesz, jak są bardzo dobrzy... Widać ten zapał i miłość do gry. Kasia się skarży na bóle pleców... No cóż, już coraz bliżej rozwiązania, więc się nie dziwię. Lenka bardzo się cieszy, że będzie miała małą kuzynkę. Zapytała mnie, czy będzie miała kiedyś rodzeństwo - dał upust swoim emocjom całkowicie pozwalając by łzy spływały mu po policzkach - nawet nie wyobrażasz sobie, jak było mi ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Cholernie za Tobą tęsknię. - siedział przez chwilę w ciszy, aż z letargu wyrwał Go głos Krzyśka Ignaczaka:
  - Zibi, musimy już jechać - kolega położył dłoń na jego ramieniu - Ej, Stary co jest? Musisz być silny, słyszysz? Ona ciągle tu jest i to widzi. Może nie możesz jej przytulić, ale ona jest ciągle z wami. Kocha was. Jestem tego pewny. - Igła przysiadł na chwilę obok przyjaciela.
  - Dlaczego, do cholery, Ona? Przecież miała całe życie przed sobą! - Zbyszek załkał w głos. Nie przejmował się teraz już niczym. Chciał wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Oczyścić się.
  - Śmierć nie wybiera, przyjacielu... Nigdy nie wiesz, kiedy nadejdzie. Często niesprawiedliwie zabiera młode osoby. Takim przypadkiem jest Ona, czy Arek.
Bartman otarł łzy.
  - Chodźmy, bo inaczej się spóźnimy na mecz. Musisz być silny! Masz dla kogo, nie zapominaj o Lenie.
  Ostatni raz dzisiejszego dnia spojrzał na napisy na tablicy nagrobkowej:

śp. MAGDALENA BARTMAN
ur. 14.02.1988r.
zm. 07.09.2012r.

Zniknęłaś nam z oczu, lecz z serca nigdy.

  - Bardzo cię kocham, Madziu. - wyszeptał i ruszył za kolegą w stronę wyjścia z rzeszowskiego cmentarza.

***

 
  WITAM WAS KOCHANI, O TUTAJ WŁAŚNIE NA TYM BLOGU! :)

  Nawet sobie nie wyobrażacie, jak ryczałam pisząc fragment od słów "Cześć, Słoneczko".
  Za bardzo wyobraziłam sobie to wszystko. :o

przepraszam za błędy

5 komentarzy:

  1. Jakie to piękne <3 Popłakałam się. Zbyszkowi na pewno jest trudno, ale musi pamiętać, ze ma córeczkę. Musi być dla małej silny, ale wierze, ze sobie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne to!! Nie jestem specjalnie uczuciowa ale zakręciła mi się łezka w oku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Żal mi Zbysia. Ale musi sobie poradzić. Inaczej nie nazywałby się Bartman, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholernie ciężko pogodzić się ze śmiercią najbliższej osoby, osoby z którą wiązaliśmy przyszłość, osoby która tak po prostu zniknęła, choć mieliśmy jej tak wiele do powiedzenia, przekazania, udowodnienia. Gdy uświadamiamy sobie jak wiele straciliśmy, jak kruche i nietrwałe jest ludzkie życie jest już za późno...
    Piękna historia.
    Jeśli masz ochotę zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co... Uduszę Cię! Pojawiłam się kiedy tym blogu, przeczytałam jeden ze wspaniałych tekstów i później ( przyznaje się bez bicia) zapomniałam, że tworzysz tu takie arcydzieła. Wchodzę zgodnie z zaproszeniem, klikam w zakładkę "kwiecień" i zaczynam czytać. Przerywam po chwili, przewijam rozdział do dołu i klikam w link odnoszący się do pierwszej notki na blogu. No i po przeczytaniu mam ochotę Cię udusić, za to, że doprowadziłaś mnie do takiego stanu jak teraz. Siedzę, gapię się w ekran laptopa i ryczę... Rozwaliłaś mnie totalnie na łopatki Dziewczyno! Jak tylko sobie wyobrażę całą ta sytuację... Nie, nie nawet nie chcę sobie znowu tego wyobrażać. Biję czołem o podłogę i przepraszam na kolanach, że dopiero teraz to odnalazłam. Jesteś wspaniała ;*

    OdpowiedzUsuń